czwartek, 18 września 2014

Co z tym mlekiem?

Mleko to temat dość popularny, ponieważ wiele osób twierdzi, że powinniśmy go unikać. Według niektórych krowie mleko jest wręcz niezdrowe, a nawet zabronione na diecie. Ile w tym prawdy? Mogłabym długo polemizować, ale nie jestem znawcą z odpowiednim wykształceniem, dlatego tylko powiem Wam jak ja to widzę, czyli co myślę w tym temacie.

Czym jest mleko?
Wszyscy dobrze wiemy z lekcji biologii, iż mleko to nic innego, jak substancja wydzielana z gruczołów mlekowych samic ssaków, pojawiająca się w okresie laktacji. Jako produkt żywnościowy dla człowieka największe znaczenie ma oczywiście mleko krowie. Weganie spożywają zamienniki mleka pochodzenia zwierzęcego, tj. sojowe, ryżowe, kauczukowe.

Pić czy nie pić?
Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy przyjrzeć się sprawie trochę bliżej. Ssaki piją mleko swoich matek i młode osobniki, w tym także dzieci, są w pełni przystosowane do jego całkowitego trawienia. Organizm noworodka wytwarza enzymy umożliwiające przyswajanie białka, cukrów i innych składników odżywczych zawartych w mleku matki. Składniki te to wszystko to, co pozwala dziecku rozwijać się najbardziej intensywnie w całym życiu. Zarówno kobiety jak i zwierzęta mające potomstwo, nie mają mleka cały czas. Karmienie odbywa się tylko do pewnego momentu, w którym to mleko w sposób naturalny zostaje całkowicie wykluczone z diety. Ludzie jednak - wbrew naturze (?) - mleko uczynili stałym składnikiem swojego menu. Czy słusznie? Co nam daje mleko? Zawiera ono dużą dawkę wapnia, a także białko pochodzenia zwierzęcego, tłuszcz, witaminy A, D, E, a także z grupy B, magnez, fosfor, potas, cynk, selen, kobalt, mangan, jod, fluor. Brzmi imponująco, prawda? Warto jednak wiedzieć, że takie dawki może dostarczyć nam tylko mleko prosto od krowy. Te, które kupujemy w sklepach, niestety w czasie obróbki tracą sporą część wartości odżywczych. Prawda jest jednak taka, że gdyby ktoś z nas pojechał na wieś i zaczął spożywać nieprzetworzone mleko nie uchroniłby się pewnie przed alergiami, które może powodować. Tak źle i tak niedobrze? Weźmy więc pod uwagę sytuację, że jesteśmy zdrowi, nie mamy żadnej alergii, nietolerancji, nie czujemy się źle po wypiciu mleka. Czy w tym wypadku pić - dla zdrowia - czy nie pić - też dla zdrowia? No właśnie... nie mogę Wam napisać tak po prostu, ani TAK ani NIE, ponieważ na każdego z nas działa ono inaczej, w zależności od naszego obecnego stanu zdrowia. Ja mleko piję, nawet bardzo dużo. Dlatego jeśli ktoś nie ma problemów z jego trawieniem, to dlaczego miałby go sobie odmawiać?! Potrafię spożyć w niektóre dni nawet litr mleka, a zawsze wybieram te, które ma 2% tłuszczu. Schudłam pijąc mleko, lubię je, smakuje mi, chcę je pić - i będę, dopóki mogę. Mój ulubiony shake białkowy na redukcji, był właśnie na mleku - mimo opinii, że na redukcji powinniśmy je spożywać tylko na wodzie. 


Jakie pić mleko?
Po pierwsze, nie może być ono ani zbyt odtłuszczone, ani zbyt tłuste. Mleko 0% odpada, to jednak już mlekiem nazwać nie można. Te, które mają 3,2% tłuszczu mogą już powodować jego odkładanie. Tak więc z własnego doświadczenia mogę Wam polecić te z 2%. A które jest zdrowsze? W kartonie, butelce? Jak są wytwarzane? Polecam Wam bardzo pomocny film, który rozwieje wszelkie wątpliwości:

http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/bosacka-radzi-jak-wybrac-dobre-mleko,36081.html

Odsyłam także do programu, wyżej wymienionej Pani, czyli znanej nam wszystkim Kasi Bosackiej. "Wiem co jem" naprawdę bywa pomocne, polecam odcinek z mlekiem.

Podsumowując, każdy sam najlepiej wie jak się czuje po szklance mleka. Nasz organizm sam nam powie czy go potrzebuje, czy wręcz przeciwnie.
Ja mleko piję, bo lubię :)

poniedziałek, 1 września 2014

Podsumowanie wakacji

No i stało się! Koniec wakacji, rozpoczął się nowy miesiąc, który niestety zwiastuje już nadchodzącą jesień. Można więc śmiało zrobić bilans zysków i strat po lecie, które jak co roku, jest najtrudniejszym okresem dla wszystkich dbających o linię. Ze mną właśnie tak było; poluzowanie pasa, częste grzeszki, troszkę mniej treningów. Niby nic wielkiego się nie stało, ale planuję już ograniczać te przyjemności. Ten weekend był ostatnim, podczas którego aż tak poszalałam z jedzeniem, ale byłam we Wrocławiu i uznałam, że będzie to moje pożegnanie lata. Zjadłam więc na śniadanie normalną kanapkę z pszennej bułki, wypiłam aż 3 kawy latte, skusiłam się na szarlotkę z lodami, a na obiad pyszna pizza. Tak, tak... dla mnie to istne szaleństwo! :) 


Jak wspominam wakacje? Co najważniejsze, byłam na urlopie, który uznaje za udany. 10 dni w Turcji to naprawdę ogromy relax. Bardzo się cieszę, albowiem w ubiegłym roku nie udało mi się nigdzie wyjechać. Poza tym byłam również kilka dni w rodzinnym mieście, gdzie miałam wreszcie wystarczająco dużo czasu, by spotkać się z najbliższymi. Wakacje zakończyłam weekendem we Wrocławiu z chłopakiem, ponieważ już dawno planowaliśmy zobaczyć jakieś polskie miasto, w którym jeszcze nie byliśmy. Pogoda również się udała, nie możemy narzekać. 

Przez całe wakacje udało mi się utrzymać swoją wagę, mimo naprawdę wielu odstępstw od zdrowego trybu życia. Ale urlop ma się tylko raz w roku i była to moja nagroda za ciężką pracę, jaką wykonałam zimą i wiosną :) Przecież nawet zwykło się mówić: lato pokaże, co robiłaś zimą! Kto nie zdążył wprowadzić zmian przed tymi wakacjami, ma teraz odpowiednio dużo czasu do następnych... ;) 

Chciałam Wam w tym poście zamieścić fotorelację moich wakacji. Byłaby naprawdę ciekawa gdyby nie mała przygoda mojej komórki, przez co straciłam wszystko co miałam na niej zapisane :( Telefon był nie do uratowania, musiałam spontanicznie z dnia na dzień kupić nowy.  Nie jest mi jednak żal nagłego wydatku, ale tych wszystkich zdjęć, których nie zdążyłam zgrać na komputer...

Zapraszam więc na trochę inne zdjęcia :) Oto wszystkie smakołyki, które kusiły mnie w czasie wakacji :)












Jest tego znacznie więcej, ale nie będę już Was ani siebie terroryzować. A czy mam jakieś plany na nowy miesiąc? Z pewnością zwiększyć częstotliwość swoich treningów, która w czasie wakacji była stosunkowo niska - ograniczyła się do max 3x w tygodniu. Teraz 3 razy to będzie moje minimum, a postaram się by dosięgnąć magicznej cyfry 5, a może nawet 6 :) Więcej postanowień nie mam, zobaczymy jak to wszystko się poukłada. A jak Wam udało się lato?