Postanowiłam, że dziś napiszę trochę od siebie. O tym co lubię, dlaczego prowadzę blog, co mnie wkurza, do czego dążę. Oszczędzę Wam natomiast kolejnych informacji o tym jak schudnąć, bo ileż można?! Blogów o fit tematyce jest mnóstwo. Nawet blogerki modowe się tym zajmują, więc jest w czym wybierać. Życie fit jest trendy, powstaje wiele restauracji z dietetycznym jedzeniem, siłownie i kluby fitness rosną jak grzyby po deszczu, a sklepy - nie tylko te sportowe - wprowadzają coraz to nowe kolekcje strojów do treningu. Chodakowska woła do ćwiczeń z telewizorów, Lewandowska uczy fit gotowania, youtube aż pęka od filmów z treningami, nawet stacja muzyczna Eska Tv po 23 pokazuje piękne panie ćwiczące w rytm najnowszych hitów. Szczerze Wam powiem - można już tym zwymiotować. Jeśli ktoś sam nie postanowi zmienić swojego stylu życia to żadne komercyjne trenerki tego już nie zrobią. Ja naprawdę rozumiem formę motywacji, ale czy ktoś tak serio wstał rano z kanapy, bo Chodakowska w telewizji śniadaniowej powiedziała "a teraz robimy wszyscy pajacyki"? Do czego zmierzam i o co mi chodzi? Pisząc to wszystko mam na myśli fakt, że każda zmiana lub próba zmian zaczyna się w naszej głowie. To ja sama mam stanąć przed lustrem, spojrzeć na siebie i zastanowić się czy to co widzę odpowiada mi czy nie. Jeśli nie jestem zadowolona ze swojego ciała to chcę to zmienić i zaczynam robić wszystko by tak właśnie się stało. Robię to dla siebie, bo sama tak postanowiłam, a nie dlatego, że ktoś mi kazał, ktoś mnie namówił, ktoś mi przegadał lub ktoś mi coś zaproponował. To moje ciało, mój wybór, moje życie. Sięgam po pomoc trenerów, dietetyków itd. w momencie kiedy sama rozumiem swoje potrzeby. Decyzję podejmujemy sami, bo tylko wtedy możemy wziąć odpowiedzialność za całą resztę. Nagromadzenie słów "ja" oraz "sama" ma tutaj naprawdę spore znaczenie. Pamiętajmy, że nikt za nas niczego nie zrobi, a tym bardziej nie zadecyduje. Dbamy o siebie - dla siebie. Nie po to, żeby wysłać zdjęcie do Chodakowskiej, wmawiając wszystkim, że to zasługa tylko Skalpela. Nie po to, żeby koleżanki były zazdrosne, a mężczyźni rzucali komplementy. Nie po to, żeby latem ubrać mini. To są tylko jedne z licznych argumentów nas motywujących. Nie są to jednak nasze cele. Celem jest bowiem nasze dobre samopoczucie! Jeśli jestem zadowolona ze swojego ciała - czuje się pewnie, jestem odważniejsza, łatwo nawiązuje nowe kontakty, jestem bardziej towarzyska, częściej się uśmiecham i jestem po prostu szczęśliwsza!
Dopiero gdy sami postanowimy, że zaczynamy od nowa, możemy korzystać z pomocy innych. Wtedy bardzo przydatne są tego typu blogi, zwłaszcza te, które przedstawiają prawdziwe historie kobiet, którym udało się skutecznie schudnąć. Wprawdzie lubię blogi profesjonalnych trenerów, bo jednak są to osoby z dużym doświadczeniem, to mimo to bardziej przekonują mnie zwykłe dziewczyny, które swoją ciężką pracą zgubiły zbędne kilogramy. Jest to zdecydowanie najbardziej motywujące. Chętnie korzystam również z blogów kulinarnych, które są po prostu świetne! Nie dość, że opisują jak zrobić pyszne fit potrawy, to dodatkowo prezentują przepiękne zdjęcia, które aż same nas pchają w kierunku kuchni. Wszystko to jest jednak nic nie warte jeśli nie zmienimy swojego myślenia. Nie może być tak, że my coś próbujemy - a może się uda, zobaczymy. Nie! Nie! Nie! Nie, że może... ale na pewno! Na pewno się uda, zmieniam się, chcę tego, postanowiłam, działam! Z własnego doświadczenia wiem, że albo robimy coś na 100% albo sobie darujmy. Kiedyś myślałam, że może dam radę, że spróbuję, zobaczę, poczekam... Aż 24 lutego tego roku powiedziałam: "dość prób - tym razem robię to na 100%". Nie było wtedy kręcenia nosem, że fajnie jakbym schudła z 2 - 3 kilogramy, gdyby było więcej to super, zobaczymy. NIE! Postanowiłam, że będzie więcej, że musi być więcej i że nie jest to moje próbowanie, ale czynne działanie - mój cel! I wiecie co? Naprawdę się da! Wszystko się da - wystarczy chcieć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz